niedziela, 26 maja 2013

Cześć mordeczki. :)
Jak w tytule notki, ostatnio wybrałyśmy się z kumpelą na wagary do miejscowej galerii i tak potwornie nam się nudziło, że postanowiłyśmy odwiedzić nasze ulubione sklepy i przymierzać wszystko, co nam się spodoba. Biegałyśmy po nich jak opętane i całe obwieszone ciuchami, butami, dodatkami, wchodziłyśmy do przymierzalni. Było na prawdę zabawnie i czas minął nam niesamowicie szybko. :D
Poniżej kilka zdjęć, które porobiłyśmy w wybranych przez nas zestawach ciuszków:




Nie ma tutaj wszystkich zdjęć, ale niektóre były rozmazane, albo miałam na nich dziką mordkę, haha.
Niestety nie kupiłyśmy niczego z tych pięknych rzeczy, bo aktualnie cienko u nas z kasą.
A jeśli chcielibyście wiedzieć co u mnie to jestem zajebista, bo zostało mi już tylko jedna zagrożenie. Z fizyki. Nienawidzę tego przedmiotu. Od pierwszej gimnazjum mam z nim problemy. Na szczęście w następnym roku nie będę miała już tego przedmiotu, jak i wielu innych, ale za to czeka mnie 5 geografii i 5 biologii w tygodniu. O zgrozo. :<
Wczoraj miałam wolną chatę na calutką noc, a więc korzystając z okazji, zaprosiłam znajomych i chłopaka. Wiadomo, co się działo, haha. Na szczęście mój dom nie poniósł żadnych strat. Był tylko mały bałagan i wszędzie unosił się zapach rozlanego alkoholu. :D
W następnej notce planuję dodać zdjęcia kilku rzeczy, które ostatnio kupiłam i zrobić akcję "co mam w swojej torebce". Pomysł podrzuciła mi jedna z czytelniczek. Mówisz, masz. :)
Chciałam też serdecznie podziękować za komentarze pod poprzednią notką. Byłoby cudownie, gdyby i pod tą pojawiło się ich tyle, albo nawet więcej. To na prawdę motywuje do dalszego działania i prowadzenia bloga. :)
Notka dzisiaj taka trochę krótka, ale nie wiem co mogłabym jeszcze napisać. Mam nadzieję, że wam się podobała. Liczę na jakieś opinie w komentarzach. :)
                                                                                                                                      Do następnej!


środa, 15 maja 2013



Tak jak w tytule. Nie miałam żadnego genialnego pomysłu na notkę, więc postanowiłam napisać trochę o
tym, co działo się u mnie i podzielić się z wami moimi niedawnymi zakupami i otrzymanymi prezentami. :)
W poniedziałek nie poszłam do szkoły, bo cholernie mi się nie chciało. Mój chłopak z racji tego, że nie może chodzić na praktyki, został w domu, a jego rodzice byli w pracy...więc korzystając z okazji, że chata wolna, spędziłam godziny szkolne u niego. :D W sumie nic ciekawego się nie działo.
Wtorek był o wiele bardziej interesującym dniem. Otóż siedzieliśmy jak zwykle na naszej "miejscówce", nazywanej przez nas "rozlewnią", popijaliśmy sobie piwo, wygłupialiśmy się, aż nagle...odwracam się, a tam idzie mój były chłopak, jego matka i dwóch tzw. goryli. Podeszli do nas i zaczęli spinać się do mojego kolegi i chłopaka. Chodziło o taką głupią sytuację z pobiciem mojego byłego przez ich kolegę. Była to dla mnie niezywkle zabawna sytuacja, ponieważ mój były chłopak zawsze był jebanym cwaniaczkiem, zawsze mówił, że ilu to on nie ma kolegów, jakich to on pleców nie ma w naszym mieście, a gdy przyszło co do czego, że miał dostać wpierdol to poleciał do mamusi i poprosił jej kolegów o pomoc. Przepraszam za wulgaryzmy, ale na samą myśl o tej sytuacji gotuje się we mnie i mam wrażenie, że zaraz wybuchnę. Wracając do tematu...ja, jak to ja, musiałam się odezwać. Wyskoczyłam z tekstem: jesteś śmieszny i żałosny. Na co on nie pisnął do mnie nawet słowem, podszedł do mnie tylko jeden z "goryli" i zaczął prowadzić ze mną rozmowę tak jakby za niego. To rozbawiło mnie jeszcze bardziej. Muszę powiedzieć, że był całkiem uprzejmy, patrząc na to, że przyszyli właściwie, żeby nas prawdopodobnie przestraszyć, czy nie wiadomo co jeszcze. Do tego wszystkiego wtrąciła się jego matka-desperatka i wyskoczyła na mnie z mordą, wrzeszcząc że zaraz mi wpierdoli (tak, ten chłopak ma straszną patole w rodzinie). Nie wypada się wyzywać ze starszymi, więc starałam się jej w miare normalnie odpowiadać, chociaż roznosiło mnie od środka. ;)
Na koniec usłyszłam tylko tekst w stylu: ładniutka jesteś od jednego z tych karków, po czym skończyła się dyskusja i po prostu poszli sobie.
Dzisiejszy dzień zaliczam jak najbardziej do udanych. :) Dowiedziałam się, że nie mam zagrożenia ani z matematyki ani z historii, a to były przedmioty, z których byłam prawie na 100% pewna, że takowe się pojawią. Po za tym dostałam dobrą ocenę ze sprawdzianu z geografii i ogólnie lekcje minęły mi szybko i miło.
Po szkole spotkaliśmy się z chłopakiem, moim przyjacielem i jego dziewczyną i postanowiliśmy iść na piechotę nad jezioro, oddalone od naszego miasta o jakieś 5-7 km. To było męczące, ale jakoś daliśmy radę. Tam zjedliśmy sobie zapiekanki, wypiliśmy piwa i mój chłopak postanowił zagrać ze mną w cymbergaya. xD Nie pamiętam nawet o co się zakładaliśmy, jeżeli ktoś wygra, ale nie ważne i tak przegrałam. Potem wpadliśmy na głupi pomysł, żeby wydać całe 2 złote na jakąś śmieszną, malutką karuzelę dla dzieci do lat 10. Emocje, które towarzyszyły nam podczas kręcenia się w kółko były nie do opisania, haha. Następnie nie chciało nam się wracać pieszo, a więc Paulina zadzwoniła po tate, który podwiózł nas pod sam dom. Muszę powiedzieć, że jej tato to jest najśmieszniejszy i najbardziej pozytywny człowiek jakiego znam. Wydaje się jakby wiecznie był pijany, zjarany, na prochach, cholera wie co jeszcze. Chociaż tak na prawdę nie jest. To agent jak ich mało. Przyjechał po nas samochodem, który mógł stanąć na środku drogi w każdej chwili, nie wziął ze sobą prawa jazdy, żadnych dokumentów, do tego coś w tym samochodzie cały czas skrzeczało i wydawał dziwne dźwięki, potem pikał, mówię wam, że miałam lekkiego stracha z nim jechać, ale na szczęście dotarliśmy szczęśliwie do domu. :D

A teraz druga część notki poświęcona temu, co w ostatnim czasie sobie zakupiłam. ;)

Trampki z Butiku za jakieś 65-70zł. Nie pamietam dokładnie. ;)
Kolejne trampki, z rynku w moim mieście, kosztowały jakieś 25 zł, ale po zanjomości sprzedano mi je za 10 zł. :3
Te kapciuszki-myszki dostałam od cioci. Nie mam pojęcia, gdzie je kupiła i ile kosztowały, bo to był prezent, ale są urocze i bardzo wygodne. :D
Spodenki z House za 60 zł. :)

 Spodenki z rynku. Nie pamiętam ile kosztowały, ale chyba jakieś 40-50 zł. :P

Moje ukochane spodnie. <3 Również kupiłam je na rynku, bodajże za 65 zł. :) Są zajebiście obcisłe i mają zameczki na dole nogawek. :)

Absolutnie zakochałam się w tej bluzce. Jest genialna. :D Kupiłam ją na rynku za 45 zł. :D

A to prezent od mojego chłopaka na 5-miesięcznicę. ;) Srebrne kolczyki w moim ulubionym kolorze, ale nie mam pojęcia w jakiej cenie były. :D

Mój ulubiony krem, który zawsze ratuje moją twarz od niedoskonałości i suchej skóry. :D Kupiony w Rossmanie za 15 zł. :) Polecam!

Ostatnio zakupiłam ten eyeliner w Rossmanie za 15 zł. Szczerze powiem wam, że szału nie ma, czasem trochę się zmazuje i trzeba go kilka razy nakładać, żeby kolor był intensywny. Chyba będę musiała następnym razem kupić inny. ;p

Na koniec absolutnie cudowny podkład. :) Nie wyobrażam sobie, że miałabym używać innego. Stapia się ze skórą, matuje, nie widać go na twarzy, gdy się go dobrze rozsmaruje. Nie używam go dużo, przeważnie tylko na policzki, bo mam straszne rumieńce. :D Kupiłam go w Rossmanie za 50 zł. :)

To by było na tyle. Mam nadzieję, że notka was zaciekawiła. Bardzo chciałabym, aby pojawiło się choć troszkę więcej komentarzy. Jeżeli już jesteś na moim blogu to zawsze możesz coś po sobie zostawić. Byłoby mi niesamowicie miło. :) Tak coś mi się wydaje, że nie mój blog się nie podoba, nie chciałabym się od razu poddawać i przestawać go prowadzić, więc proszę o motywację. <3

                                                                                                                                      Do następnej!

sobota, 11 maja 2013

Dzisiejszą notkę mam zamiar poświęcić moim opowiadaniom. Dostaję mnóstwo pytań typu: Czy wrócisz do pisania blogów? Dlaczego skończyłaś pisać? Może oddasz komuś swoje opowiadania, aby je dokończył? W jednej notce mam zamiar na nie wszystkie odpowiedzieć, aby rozwiać wszelkie wasze wątpliwości.
Tak, jestem autorką www.larry-stylinson-bromance.blogspot.com i www.one-direction-infection.blogspot.com. Zdaję sobie sprawę, że nie mało osób czytało albo chociaż co jakiś czas odwiedzało moje blogi i z tego co do mnie piszecie, podobało wam się to, co tam bazgroliłam i chcielibyście, abym do tego powróciła.
Otóż szanse na tą są praktycznie znikome.
Po pierwsze: okres fangirlingu, w którym tak strasznie szalałam za One Direction i Bieberem tak troszeczkę mi przeszedł, co nie znaczy, że ich nie kocham i nie supportuję. Po prostu przystopowałam i nie siedzę całymi dniami na kompie i nie śledzę ich życia, nie oglądam wszystkich ich zdjęć, nie czekam do 2 w nocy na jakieś gale, jak kiedyś. Nie myślałam, że wreszcie to się stanie, ale chyba powoli zaczynam z tego wyrastać. Zmieniłam się przez ten rok, przez który nie dodawałam żadnych nowych rozdziałów na blogi. To chyba zrozumiałe. :)
Po drugie: i to zawierałam w każdej mojej odpowiedzi na pytanie: Dlaczego nie wrócisz do pisania lub czemu już nie piszesz. Wszystkie notki miałam na moim starym komputerze. To był komputer w na prawdę opłakanym stanie, ale póki działał, było dobrze. Pisałam na nim w notatniku rozdziały na przód, wszystkie pomysły, które przychodziły mi do głowy, wymyślałam sobie nowe postacie, a przede wszystkim zaczęłam pisać zupełnie inne, nowe opowiadanie o Larrym, którego miałam już o ile się nie myle 10 rozdziałów + prolog. Wierzcie mi lub nie, ale nad tym nowym projektem siedziałam na prawdę bardzo długo. Zarywałam kilka nocek z rzędu, żeby każdy jeden rozdział nowego opowiadania był perfekcyjnie dopracowany. Chciałam, żeby to było coś na prawdę zajebistego i żeby spodobało się szerokiej grupie odbiorców, ale miałam zamiar publikować je dopiero, gdy skończę pisać wszystkie rozdziały. Nie chciałam, żeby stało się coś takiego, jak w przypadku innych moich blogów, że po prostu stanę w jakimś momencie w martwym punkcie i ich nie dokończę. Byłam na prawdę zadowolona z tego nowego projektu, jedna z moich twitterowych koleżanek dostała nawet prolog i była zachwycona, co zmotywowało mnie do działania jeszcze bardziej. Niestety nadszedł ten koszmarny dzień, który miałam poświęcić na doskonalenie mojego opowiadania. Usiadłam jak zwykle do biórka, nadusiłam guzik, który miał włączyć mój komputer, ale tak się nie stało. Po prostu się nie włączył, a ja nie wiedziałam co mam zrobić. Czyściłam go milion razy, kopałam w niego, krzyczałam, wierzcie mi, że na prawdę wpadłam w lekko mówiąc szał, ale on nadal nie odpalił. Załamałam się, dałam komputer do naprawy, ale niestety nie udało się nic zrobić. Nie pamiętam dokładnie, co takiego mu dolegało, jedyne co wiem - nie było możliwości odzyskania danych. I tu wszystko mi się zawaliło. Dokładnie od tego dnia przestałam cokolwiek pisać i uszła ze mnie cała ochota na dalsze prowadzenie moich blogów.
Po trzecie: Nie, nie oddam nikomu opowiadań. Chyba nie muszę tłumaczyć dlaczego. Po prostu nie chcę, bo kto wie czy kiedyś nagle nie postanowię dalej ich pisać...kobieta zmienną jest. :D
To wszystko, co chciałam wam dzisiaj przekazać. :) Tak często dostaje pytania na ten temat, więc chciałam o tym napisać w jednym miejscu. Mam nadzieję, że wszystkie wątpliwości zostały rozwiane, a jeżeli nie to możecie zadawać pytania w komentarzach, na pewno na nie odpowiem. :)
I mam nadzieję, że mnie rozumiecie.

A teraz może tak w skrócie o moim nudnym życiu, bo to przecież miał być blog z życia codziennego, hah.
Więc w moim mieście odbywały się Juwenalia i wczoraj przyjechał do nas Kamil Bednarek. Nie jestem jego fanką, nie jara mnie nawet w najmniejszym stopniu, ale jakimś dziwnym cudem, stałam prawie pod samą sceną i miałam go wręcz na wyciągnięcie ręki. :D Muszę powiedzieć, że śpiewa całkiem przyzwoicie, ale co mi się bardzo spodobało, tryskała z niego pozytywna energia, która zarażał na początku troszkę oporną publiczność. Dzisiaj na Juwenaliach pojawił się ktoś nazywany Ras Lutą i Sobota, ale właściwie to poszłam na Wyspę (to miejsce w moim mieście, gdzie przeważnie odbywają się koncerty, wszelkie imprezy, itp. Tak ogólnie mówiąc to na prawdę jest wyspa w środku miasta. :) ) tylko na chwilkę zobaczyć, co się dzieje i czy jest dużo ludzi, po czym wróciłam do domu. Nie szczególnie jara mnie tego typu muzyka. Mówię o rapie i reggae.
Po za tym z moim chłopakiem już lepiej, ale będzie musiał męczyć się do końca lipca, czekając na pełną operację. :<
Jutro jadę do Złotowa z ciocią i chłopakiem, w sumie nie wiem po co, ale skoro cioteczka stawia bilety to dlaczego miałabym nie skorzystać z darmowej wycieczki. :D
To by było na tyle. Może na koniec dla ożywienia notki, kilka moich zdjęć, które robiłam, gdy cholernie mi się nudziło, ah te moje dzikie mordy. ;)

J

Jeżeli macie jakieś pomysły o czym chcielibyście, żebym dodała notkę, to śmiało piszcie w komentarzach, postaram się odnieść do tego, co mi zasugerujecie. :)
Byłoby mi miło, gdyby chociaż kilka osóbek, które odwiedzają mojego bloga, zostawiło po sobie malutki ślad w postaci komentarza, bo nie wiem czy interesuje was to co pisze i czy warto dalej kontynuować tego bloga, bo może jest zbyt nudny? ;D
                                                                                                                                 
                                                                                                                                        Do następnej!
                                                                                                                                                  +
                                                  Nie mogę się uwolnić od tej piosenki, chociaż nie przepadam za Seleną. :D
                                                                                                                                       >KLIK<

środa, 8 maja 2013

Nie mam dzisiaj konkretnego pomysłu na notkę, więc może po prostu opisałabym to, co się działo od poniedziałku, a działo się dość sporo.
W poniedziałek trzeba było iść do szkoły po długim majowym weekendzie. Strasznie mi się nie chciało, ale musiałam, bo i tak mam opuszczonych mnóstwo godzin w szkole. Jednak jak to ja, musiałam sobie jakoś umilić dzień, więc nie pojawiłam się na dwóch pierwszych wfach. Mój tata, ku mojemu zdziwieniu bez problemu napisał mi usprawiedliwienie, które od razu pokazałam mojej wychowawczyni.
W ten sam dzień rano, dostałam smsa od mojego chłopaka o treści "Kocham Cię. <3" Czyż to nie urocze z jego strony? :D Ale po jakiejś godzinie dostałam następnego smsa, który w swojej treści nie posiadał już niczego uroczego. Mianowicie napisał mi, że był u lekarza (od kilku dni, jak twierdził bolała go kość ogonowa) i lekarz powiedział, że ma jakiegoś torbiela i musi mieć na to operację. :< Strasznie się zmartwiłam tym faktem, więc do końca dnia w szkole byłam jakaś taka no wiecie...trochę przybita.
Pół wtorku, który był naszą 5-miesięcznicą, spędziliśmy na jeżdżeniu po lekarzach, szpitalach, chirurgach, cholera wie gdzie jeszcze byliśmy. Wreszcie jeden z chirurgów się nad nim zlitował i ulżył mu trochę w cierpeniu, nie wykonując całej operacji, a jedynie nacięcie, które miało zmniejszyć jego ból i zlikwidować stan zapalny, a potem przepisał mu antybiotyki. Gdy mój chłopak wyszedł z gabinetu po zabiegu, niby wyglądał dobrze i wcale nie wydawałoby się, żeby to go w jakikolwiek sposób ruszyło. Zaczęło się dopiero, gdy wsiadł do samochodu i pojechaliśmy do jego domu. Jak wiadomo nasze polskie drogi nie są najrówniejsze, więc podczas jazdy odczuwa się każdą, nawet najmniejszą górkę, a on czuł to 2 razy bardziej. Nie wiedziałam już co mam robić, był taki zmarnowany i widać, że cierpiał, aż łamało mi się serduszko, gdy tak na niego patrzałam. ;<
Od razu jak przyszliśmy do domu, położył się spać na dwie godziny. Muszę przyznać, że gdy śpi wygląda strasznie uroczo i tak niewinnie. :) W tym czasie ja robiłam właśnie szablon na tego bloga, trochę grałam, a gdy się obudził to obejrzeliśmy film i wróciłam do domu. Dzisiaj też cały dzień spędzę u niego, bo za bardzo nie może się ruszać biedaczek, a nie chcę, żeby siedział sam w domu i był smutny. Wspaniała ze mnie dziewczyna, hahah.
Odchodząc od tematu wydarzeń z mojego życia, zebrało mi się dzisiaj na rozmyślenia na temat tego, czym jest miłość. Piękne uczucie łączące dwóch ludzi. I niby jak odróżnić taką miłość od zauroczenia? Czytałam kiedyś, że naukowo udowodnione zostało, że zauroczenie może trwać do maksymalnie 4 miesięcy. Wydaje mi się, że moim przypadku ta reguła się potwierdza.
Gdy masz dla kogo żyć, uśmiechać się i na kogo zawsze możesz liczyć, życie staje się piękniejsze prawda? :)
Ja mam taką osobę i jestem pewna, że mogłabym zrobić dla niej wszystko, że zawsze mogłabym pomóc jej w potrzebie, opiekować się nią, po prostu być przy niej, gdy mnie potrzebuje.
Ponadto zawsze jest się do kogo przytulić, kogo pocałować, od kogo usłyszeć może jakieś miłe słowo. Każdy człowiek potrzebuje kogoś takiego w swoim życiu i życzę każdemu z was, abyście znaleźli "tego jedynego" bądź "tą jedyną".
Aleee nudna ta notka, pewnie nikt nawet jej nie przeczyta. :D Jednak jeżeli komuś udało się dotrwać do końca to szacun!
Teraz może dla urozmaicenia notki, żeby nie była taka smutna i szara, dodam moje ulubione zdjęcia z chłopakiem. :)
Komentarze mile widziane, chciałabym wiedzieć czy ktoś w ogóle to czyta i czy jest jakiś sens pisać tego bloga. :D



                                                                No to chyba będzie na tyle. Do następnej notki, kochani. :) ♥
                                                    +
                                            Piosenka na dziś:  >KLIK<

wtorek, 7 maja 2013

Dzisiaj naszła mnie nieodparta chęć założenia bloga, ale tym razem nie z opowiadaniami o One Direction czy Justinie, z czego mnie większość osób kojarzy, ale z notkami z życia codziennego, moimi przemyśleniami, zdjęciami, jakimiś ciekawymi wydarzeniami i z wszystkim innym, co jeszcze wpadnie mi po drodze do głowy. :)
Zawsze lubiłam pisać blogi, lecz ostatnio bardzo to zaniedbałam. Postanowiłam jednak do tego wrócić i mam nadzieję, że nie zakończy się to taką klęską jak w przypadku moich opowiadań. (czyt: nie skończyłam ich pisać).
Jeżeli chcielibyście mojego facebooka, tumblra, aska, twittera, to na dole strony znajdziecie odnośniki z odpowiednimi ikonkami każdego portalu. :)
Mam nadzieję, że ktokolwiek będzie chciał czytać moje wypociny, jeżeli ogólnie jesteście zainteresowani tym blogiem to miło by było, gdybyście zostawili komentarz pod tą notką. :D
Nie wiem, co mogłabym jeszcze napisać w tzw. "wstępie", więc może troszkę informacji o mnie.
Moim największym idolem i inspiracją jest nie kto inny jak Justin Bieber. Oczywiście uprzedzając wasze pytania, byłam na jego koncercie i to było najpiękniejsze, co wydarzyło się w moim życiu. Przenigdy tego nie zapomnę.
Po za tym jestem jeszcze: Directioner i Larry Shipper. :) Uwielbiam także Lanę Del Rey.
Nie lubię pisać o sobie i nawet nie wiem, co jeszcze mogłabym dodać, więc może na koniec taka tam moja krzywa mordeczka, uśmiechająca się do was. ;)



                                                                                                                                        Do następnej!

O MNIE

Moje zdjęcie
I'm just a ordinary girl. (:

WYŚWIETLENIA

ARCHIWUM

OBSERWATORZY

 
Twitter Facebook Tumblr Ask FM